środa, 27 maja 2015

Zmiany, sen.

Zmienia się. Wszystko się zmienia, codziennie. Budzisz się i myślisz "najgorzej, znów ten sam parszywy świat", ale jeśli jest dobrze i miałeś dobre sny, pomyślisz "żal mi opuszczać krainę wyobraźni, ale piękniejsze rzeczy zdarzają się w rzeczywistości".

A ja ostatnio nie chcę się budzić.
Nie umiem też zasypiać, ciężko mi to przychodzi; specjalnie męczę oczy, by szybciej przyszedł sen. I staram się myśleć o przyjemnych rzeczach, by sen nie był zły.

Budzę się i nie chcę tam wracać.
Budzę się i nie chcę tu wstać.

To już nie jest chandra. To coś większego. Obudziłam potwora, który smacznie drzemał w kącie, a ja bezmyślnie dziabnęłam go wspomnieniami w oko, by sprawdzić, czy udaje.
Nie udawał. Teraz to wiem, czuję za mocno.

Myślałam, że jestem dzielna. Odważna taka, po przejściach, z historią, a ciągle się uśmiecha, wymyśla nowe rzeczy, realizuje te rzeczy i jest dobrze.
Nie jest dobrze. Ciągle nie potrafię siebie zaakceptować w pełnej krasie i ciągle nie umiem sobie wybaczyć. Analizując każdy najmniejszy szczegół danej sytuacji, wpadam w panikę, gdy wiem, że odsłoniłam swe słabości. Gubię się. Nie, nie tak. Zgubiłam się.

Mamo?
Mam wrażenie, że mnie rozumiesz i że wiesz wszystko, co myślę.
Tylko dlaczego boisz się do tego przyznać? Czy to dlatego, że ja sama się tego boję? Strach jest wpisany w ludzką egzystencję, a niedoskonałości czynią z nas człowieka, więc czemu boimy się być ludźmi?
Bo boimy się śmieszności. Niezrozumienia. Wyłączenia z grupy. Na pewno już to pisałam, że ocenianie to najgorsza rzecz. Ale jak mam oczekiwać od innych, że przestaną mnie oceniać, skoro ja sama jestem dla siebie najsurowszym krytykiem?
Błędne koło.

Zmiany, zmiany, jakaś organizacja, zrealizowanie postanowień i zobowiązań - potrzebuję Was tak bardzo. Zakałapućkałam się.

sobota, 16 maja 2015

Trzy-maj się!

Jest maj.
Miesiąc, w którym wiosna w pełnej krasie rządzi światem, dzień staje się coraz dłuższy, a ja, zagubiona, trwam w swym nieogarnięciu. Chciałabym umieć powiedzieć sobie BASTA. I nie robić czegoś, ot tak. Albo zabrać się do czegoś, ot tak. Nie umiem. Czemu nie umiem?

Bo jestem nieodpowiedzialna? Leniwa? Wierzę, że przecież dam radę, bo zawsze dawałam?

Jestem idealna we wspieraniu każdego. Tylko sobie nie potrafię pomóc.
A może to przez to, że nie jestem pod ścianą? Niczym nie zmuszona, żadnym aktem desperacji?

A przecież CHCĘ, tak mocno CHCĘ się zmienić.

Przeczytałam dziś trzy kluczowe rzeczy w rozwoju według Mateusza Grzesiaka. Nie będę cytować w całości, tyle starczy:
1. dojrzej emocjonalnie
2. miej twardą dupę
3. przestań myśleć, czy inni Cię zaakceptują

..aha. Już wiem, gdzie jest błąd.
Trzy punkty, maj, dziwny miesiąc, trzeba się wziąć w garść. Trzeba? Słowo przymusu, a od musów i ograniczeń uciekam jak wariatka, nie, nie trzeba, po prostu, wezmę się w garść, a co.

Trzymaj się, w maju tym trzymaj się, nie puszczaj się siebie, nie opuszczaj się.

środa, 13 maja 2015

Ja mam powód, ty masz powód, ona/ona/ono ma powód



Nigdy nie wierz w brak powodu. 
Wszystko ma swój powód. 

Czasem po prostu za bardzo się go boimy, by móc go nazwać - nazywając, nadamy mu Imię, Kształt, stanie się bardziej Realny. I lepiej nie myśleć, do czego zdolny; wystarczy chwila nieuwagi. 

Ale jak długo będziesz uważał? A co, jeśli nagle Ci się wymsknie, wyskoczy i ups, wydało się?
Przygryzione ze zdenerwowania wargi, rozbiegane oczy, palce przeczesują nierównomiernie płytkę paznokci.


Uniknij tego. Pozbądź się nieświadomości, poczuj świat.

Wszechświat składa się z miliona cząsteczek, które w magicznej harmonii wzajemnie na siebie oddziaływają. Człowiek, żyjący w technokratycznej rzeczywistości, z biegiem czasu zagubił zdolność do poddawania się sile kosmosu. Co wrażliwsze jednostki jeszcze to posiadają - tzw. przeczucie, tknięcie, podszept. Intuicję. 

Dziwny zbieg okoliczności? Przypadek?
Nie, to wszechświat działa w Twoim imieniu. 

Jestem pewna, że znasz to uczucie, gdy idąc ulicą czujesz nagle, że nie powinieneś tu być. I nagle poddajesz się tej dziwnej sile, która niesie Twój krok kilkaset metrów w drugą stronę - i spotykasz dawno nie widzianego znajomego.
Albo zawsze chodzisz tę samą trasą na zajęcia. Raz ją zmieniłeś. Zobaczyłeś wtedy coś, co zmusiło Cię do refleksji, natchnęło.

Takich sytuacji jest milion, czasem nawet, zajęci za bardzo życiem, mijamy się z przeznaczeniem - dosłownie mijamy.
Żyć w harmonii z otaczającym nas światem to piękne i niecodzienne zjawisko, niewielu to potrafi, choć mam wrażenie, że już coraz więcej ludzi ma świadomość.

Jesteśmy dziećmi tego świata, nosimy w sobie jego cząstkę, energię. Oprócz tego każdy z nas ma jakąś historię, która odcisnęła piętno na jego duszy. 
Inni, a jednak tacy sami. 
Mamy różną energię, dzielimy się nią, zbieramy od siebie nawzajem - i to jest piękne. Harmonia.

Poddaj się temu, poczuj to. 
I nie wmawiaj sobie, że jesteś smutny bez powodu. 
Zawsze jest powód.

środa, 6 maja 2015

Wiesz?

Boję się.

Ciągle jesteśmy oceniani. Boję się oceniania, że źle wypadnę. Że okaże się, że jestem gorsza, inna, nie dorównuję reszcie. Będą się na mnie patrzeć i sobie myśleć ‘jezu jaka idiotka’. Bo oni wiedzą, mają   T O.  A ja nie.


No dobrze. I co z tego?
Czy muszę być na równi, taka jak wszyscy? Czy to, że będę ‘pod kreską’, degraduje tak bardzo moją osobę?
Każdy ma jakieś wady, mniej lub bardziej widoczne. Chowamy je, przykrywamy,  m a s k u j e m y. By nikt nie widział, nikt nie poznał. By wszyscy myśleli, że jesteśmy super.
Gówno prawda.


Jestem człowiekiem. Pełnym lęków i niepokojów, niepewnym siebie małym człowiekiem; i nie chcę się tego wstydzić.

niechcęniebędęniechcęniebędęniechcęniebędęniechcęniebędę…!


A Ty?
Jesteś super?
Czy jesteś człowiek?

niedziela, 3 maja 2015

...a może TU?

Uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem nie na miejscu ze studiami. To bardzo zły czas na uświadamianie sobie takich rzeczy, teraz powinnam wziąć się w garść i pruć do przodu, i nadrabiać, i zaliczać; ale przecież mój Umysł wie lepiej.
Korzystałam z wolnego domu, napawając się ciszą, słońcem i samotnością. Cały dzień zmuszałam się do przetłumaczenia umowy (ROS->PL), a gdy wreszcie skończyłam, było po 21. Wrócili rodzice z bratem; coś mnie tknęło, przejrzałam jeszcze raz papiery i po krótkiej telefonicznej konsultacji okazało się, że owszem, mam jeszcze jedną kartkę, radośnie czekającą na to, by przełożyć jej treść na mój piękny, ojczysty język. Klnąc cicho pod nosem (język polski jest przecież bogaty w przeróżne odmiany przekleństw), zrezygnowana, zasiadam do sprawy, by mieć to jak najszybciej z głowy (mniej więcej trzy kartki tekstu tłumaczyłam przez cały dzień, tak dla zobrazowania mojej tragedii). Wlepiając ślepia w monitor, stroję dzikie miny, jedyny sposób na wyładowanie swej frustracji. I oto przychodzi Mama, z niezmąconym spokojem patrzy na me czyny i zawiadamia, iż mogę się z nią rano wydostać z tej wiochy, ale ona jedzie już o 8.20 i może lepiej by było, gdybym poszła już spać. Bo przecież się nie wyrobię. Patrze na nią spode łba, mrucząc coś o niesprawiedliwym świecie i prawniczym bełkocie, na co ona, śmiejąc się, pyta:

- A co, na jutro to masz?

BRZDĘK. Koniec. Padły zakazane słowa.
Nie, nie na jutro, na pojutrze, ale zanim przetłumaczę, potem to trzeba kilka razy przeczytać, wypieścić, chciałam mieć ten etap pracy za sobą, ale przecież, w zasadzie, mogę to zrobić jutro, prawda? Mogę? Mamo, mogę? A mogę rzucić studia?



MOTYWACJO, GDZIE JESTEŚ?!?!?!?!?!??!?!?????!!?!?!?!

jestem/lubię/nie lubię/chcę

Rozpaczliwie uciekając otworzyłam swój stary kufer. Zanurkowałam w przeszłość, przypominałam sobie dawne dni, próbując dociec, jak bardzo się zmieniłam. Czytałam stare listy, oglądałam pocztówki, czas się zatrzymał. Słowa mają moc, wierzę w to bardzo, dlatego wnikliwie i starannie przeglądałam strzępki swego dzieciństwa. Rozwinęłam kolejną karteczkę - znajome pismo: małe, równe literki, niemalże idealne odległości między nimi; lakoniczna wypowiedź przyjaciółki. Spojrzałam na karteczkę, w którą była zwinięta - moje gimnazjalne kulfony, mocny kontrast, jednak wciąż, mimo upływu lat, spokojnie czytelne.
Cztery punkty - jestem, lubię, nie lubię, chcę - uśmiechałam się do siebie, do wspomnień, przebiegając wzrokiem i wyłapując co ciekawsze frazy, aż doszłam do ostatniego, 'chcę'. Coś we mnie pękło, czułam się jakbym czytała jakieś magiczne zaklęcie, dziwna energia zmroziła moje wnętrze. 
Tych słów potrzebowałam, słów, które pisałam, mając lat piętnaście - by przypomnieć sobie o Sobie. Right place, right time.

***
4. Chcę: zawsze być sobą, nie gubić się; zawsze wiedzieć, co dobre, a co złe; umieć gotować i nie bać się samotności; być optymistką; być mądra; dostać się do szkoły teatralnej; zagrać w filmie lub w sztuce; umieć się odnaleźć w każdej sytuacji; by niektóre marzenia W KOŃCU się spełniły; być szczęśliwa; umieć kierować się sercem i rozumem. 


sobota, 2 maja 2015

Cześć i czołem, nie jestem matołem.

...a skoro nie matołem, to kim?

Mam dwadzieścia parę lat, a czuję się na milion. Za dużo przeżyć, trudnych wspomnień, niezrozumień, zagubienia i to ciągłe uczucie, że odstaję od innych, że muszę się pilnować, by czymś się nie zdradzić, by nikt nie poznał, że jestem ofiarą samej siebie. Że tak naprawdę to nie wiem nic. Nie wiem czego chcę. Mieszają mi się uczucia i emocje, mylę dobro ze złem.

Ciężko tak żyć.
Prawda?

Bo nie jestem jedyną. Jest nas o wiele więcej. Problem tkwi w tym, że żyjemy przeszłością myśląc o przyszłości, zapominając o prostym tu i teraz. To, co było, tak silnie wpływa na naszą psychikę, że łatwiej jest żyć wyobrażeniem siebie za kilka tygodni, niż stawić czoło sobie samemu z dziś. Tylko jeśli nic nie zrobię z dzisiejszą wersją siebie, to ta 'ja' z przyszłości niczym nie będzie się różnić ode mnie, strzępki marzeń i rozchwiana osobowość, miliony masek, na każdą okazję. No, prawie każdą...


Chyba nadszedł czas na zmiany. Czas zdecydowania się na jedną maskę - tę prawdziwą - i na znalezienie odwagi, by już nigdy jej nie ściągnąć.